autorka: Maja Lidia Kossakowska
moja ocena: 3/6
wydawnictwo: Fabryka Słów
rok wydania: 2010
liczba stron: 416
Daimon po ataku żołnierzy Michała leży umierający. Nie trudno się domyślić, że jak zwykle dochodzi w końcu do siebie, by stawić czoło innym, znacznie potężniejszym przeciwnikom, a przede wszystkim by uporać się z rozkazem Pańskim. Czy zniszczy Ziemię jak przykazała Jasność? A może jednak cały ten bałagan powstał za sprawą Cienia? Jak zachowają się jego dawni przyjaciele i co na to Ci obecni?
Czytając lektury pani Kossakowskiej nie potrafię się powstrzymać przed porównywaniem jej książek między sobą, gdyż każda kolejna wydaje mi się inna od poprzedniej. "Siewca wiatru" jest w moim przekonaniu pozycją doskonałą, bogatą i świetnie wyważoną. Ale już obie części "Zbieracza burz" to zupełnie inna liga. I tak tom drugi różni się znacznie od pierwszego. O ile w pierwszej części dużo się działo- ucieczki, pogonie, strzelaniny, czarnomagiczne rytuały, o tyle w drugiej znaczny udział mają przemyślenia, rozterki, wątpliwości bohaterów. Doliczyć do tego trzeba też, tak przeze mnie znielubione po „Upiorze południa”, mroczne, eteryczne, wręcz narkotyczne opisy rojeń Daimona czy Asmodeusza. Wszystko to w połączeniu z powszechnymi u Kossakowskiej porównaniami i przenośniami sprawia, że akcja płynie wolniej, mniej się dzieje, a więcej myśli, przeważnie wciąż o tym samym.
Nie będę silić się na ocenę czy ta część jest lepsza czy gorsza od poprzedniej, na pewno jest inna. Niemniej jednak styl autorki sprawia, że czyta się ją tak samo łatwo i przeważnie przyjemnie mimo wad.
Gdybym nie czytała "Siewcy wiatru" i nie porównywała do niego "Zbieracza burz", zapewne byłabym nastawiona do niego bardziej przychylnie. W obecnej sytuacji jednak jest on dla mnie tylko niezbyt udaną kontynuacją, namiastką możliwości pani Kossakowskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz