środa, 27 czerwca 2012

"Ja, anielica"

autorka: Katarzyna Berenika Miszczuk
moja ocena: 3+/6
wydawnictwo: W.A.B.
rok wydania: 2011
liczba stron: 379

Na początku wypadałoby chyba wytłumaczyć się z kiepskiej aktywności mojego bloga. Samej przed sobą mi wstyd, że ostatnio tak mało czasu poświęcam moim skarbom tęsknie spoglądającym z półek. Pół roku temu zmieniłam status społeczny z osoby uczącej się (czyt. bezrobotnej) w nareszcie pracującą i ciężko jest mi znaleźć czas na czytanie. Kiedyś miałam ambicje przeczytać 52 książki w roku- teraz mam nadzieję dobić chociaż do 12-tu… Żałosne… Ale niestety, za coś trzeba kupować te wszystkie książki. Więc rzędy nie przeczytanych tomów rosną (myślałby kto, że jak mało czytam, to i mniej kupuję ;) ), ale zbliża się upragniony wiek emerytalny (jeszcze tylko jakieś 40 latek) więc wtedy sobie zaszaleję ;)  A tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak te marne kilka stron dziennie przed zaśnięciem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

„Ja, anielica” to druga część trylogii autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk. Pierwszym tomem byłam zaskoczona, w większości pozytywnie, choć momentami miałam ochotę rzucić nim o ścianę. Byłam niezmiernie ciekawa czy autorka zmieniła swoje podejście do pewnych spraw i czy drugi tom będzie równie irytujący jak i wciągający.
Po uratowaniu osób z Iskrą Bożą i przypadkowym wysadzeniu Księżyca, władze Nieba i Piekła postanawiają cofnąć czas i zabrać Wiki pamięć. Od tej pory żyją sobie razem z Piotrem całkowicie nieświadomi i szczęśliwi. Nuda. W tym czasie przystojny diabeł Beleth, który dla odmiany o Wiktorii nie zapomniał, planuje przywrócić jej pamięć, wplątać w kolejną aferę no i rzecz jasna uwieść. Coraz częściej na ich drodze staje też nowa postać, tym razem anioł, który przebiegłością przewyższa nawet Azazela. Ma wielkie ambicje i do swych niecnych celów potrzebuje nie kogo innego jak Wiki. Posunie się naprawdę daleko by zmusić ją do współpracy…
Akcja powieści rozgrywa się tym razem w Niebie. W „Ja, diablica” ta część zaświatów ukazana była jako miejsce chłodne, nudne i nieciekawe. Teraz natomiast dowiadujemy się, że Arkadia to kraina baśniowo piękna, gdzie wszyscy są ufni i szczęśliwi, przepojeni dobrocią i miłosierdziem. Anioły, na pierwszy rzut oka istoty nieco nudnawe, podobne do siebie, mają swoje pasje, słabości, a nawet życie prywatne. Jednocześnie okazuje się, że nawet wśród istot tak doskonałych trafiają się zbrodniarze i spiskowcy marzący o władzy, którzy nie cofną się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel…
Moim głównym zarzutem co do pierwszej części była postać głównej bohaterki i narratorki. Wiktoria działała mi na nerwy swoim zachowaniem, które potocznie można by było nazwać po prostu dziecinnym. Niestety w drugiej części wcale nie wydoroślała. Oczywiście jest dziewczyną, która ma rozum i nawet potrafi go używać, na język też nie choruje, ale chwilami zachowuje się jak rozwydrzony dzieciak. Wszystkie nazwijmy to „niemiłe niespodzianki”, które ją spotykają i są punktami zwrotnymi w powieści dzieją się za sprawą jej głupoty. Zdaję sobie sprawę, że no cóż, robiła to na potrzeby fabuły, bo gdyby nie rozkrzyczała się w miejscu, w którym nie można było nawet głośniej odetchnąć, to książka skończyła by się po stu stronach. I właśnie przez te momenty, w których bohaterowie nie robią tego co powinni, albo robią to czego absolutnie nie mogą zrobić, książka wydaje mi się nie do końca przemyślana. Mogę się jednak mylić, może jednak Wiktoria była z założenia bohaterką lekkomyślną i nieodpowiedzialną, a ja po prostu doszukuję się głębszego „bezsensu” jej zachowania.
Gdybym miała powiedzieć, która część bardziej mi się podobała, zdecydowanie stwierdziłabym że pierwsza. „Ja, diablica” była czymś nowym, Piekło i jego mieszkańcy intrygujący, a akcja porwała mnie od pierwszych stron. „Ja, anielica” to już trochę powtórka z rozrywki, wciąga ale dopiero na sam koniec. Fabuła rozwija się powoli, można by było streścić ją na jednej stronie. Niemniej jednak z pewnością sięgnę po ostatnią część trylogii, chociażby po to, aby sprawdzić jak się sprawy ułożą w konfrontacji Wiktoria vs. Piotr vs Beleth ;) Zakończenie „Ja, anielica” pozostawia wiele do myślenia w tej kwestii :D