moja ocena: 3/6
wydawnictwo: Fabryka Słów
rok wydania: 2008
liczba stron: 427
Gdybyśmy zagrali w skojarzenia, co byście rzucili na hasło „fantasy”? Magia, elfy, smoki? Może komuś przyjdą na myśl waleczni rycerze, tęgie krasnoludy, czy potężni czarodzieje. Wszystkie te motywy były przez autorów książek fantasy wielokrotnie wykorzystywane, powielane, obracane w pył i tworzone na nowo. O elfach, smokach, czarodziejach i magii pisano już chyba na wszystkie możliwe sposoby. Aż tu znalazł się pewien autor, który sobie umyślił, że głównym bohaterem swojej powieści uczyni… goblina. Trzeba przyznać, że o tej rasie niewiele się mówi i niewiele o niej wiadomo, może poza tym że jest niezbyt inteligentna, mroczna i zła. Jim C. Hines napisał książkę, która przybliża nas do poznania społeczności goblinów- istot może niezbyt skomplikowanych, uduchowionych, czy… w ogóle posiadających jakieś zalety, ale przecież nie każdy musi być idealny. „Zadanie goblina” udowadnia, że nawet ta omijana przez bogów, zmierzająca prosto ku wyginięciu (może lepiej napisać wyrżnięciu w pień) rasa, potrafi wydać na świat jednostkę nieprzeciętną- Jiga.
A Jig zawsze miał nieprzeciętnego pecha. Natura nie obdarzyła go siłą, wzrostem, ani zwinnością, ba, nawet wzrok miał do niczego. Niedowidzący Jig wciąż był poniżany, pełnił najgorsze dyżury i służył za worek treningowy dla pobratymców. Ale natura dała mu w zamian coś, czego nie miały inne gobliny- inteligencję i cięty język (słowo „inteligencja” w jednym zdaniu ze słowem „goblin” to być może lekkie przegięcie z mojej strony, ale w porównaniu ze swoimi krewnymi Jig powinien zostać co najmniej ich bogiem). Dzięki głowie na karku jako jedyny ze swojej jednostki wyszedł cało w starciu z trzema bohaterami i dał się wziąć w niewolę. Sytuacja nie była dla niego może zbyt komfortowa, ale przynajmniej żył, co -biorąc pod uwagę misję z jaką przybyła grupa- długo nie potrwa. Jig został przewodnikiem drużyny po tunelach i z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej się bał.