moja ocena: 6/6
wydawnictwo: Fabryka Słów
rok wydania: 2009
liczba stron: 338
Na wewnętrznej stronie okładki tytułowej znajduje się notka o autorze, gdzie pierwsze słowa brzmią: „Rocznik 75, birbant, hulaka, utracjusz.” Czy czytając taką charakterystykę można się spodziewać poważnego dzieła, poruszającego tematy ważne i ponadczasowe, wyróżniającego się stylem i kwiecistym językiem? Jasne, że nie, ale za to możemy być przygotowani na świetną zabawę, mnóstwo śmiechu i przyjemnie spędzony czas z lekturą.
„Kłopoty w Hamdirholm” to zbiór ośmiu opowiadań połączonych miejscem akcji, bohaterami i fabułą (właściwie gdyby nie tytuły i czasami odległość czasowa między poszczególnymi historiami, można by potraktować tę książkę jako powieść). Miejscem akcji, jak łatwo się domyślić, jest tytułowe Hamdirholm- kopalnia krasnoludów, potomków Hamdira. Fabułę natomiast stanowią niemniej oczywiste tytułowe kłopoty, czyli różnie: związek krasnoluda z elfką, wojny (na ogół słowne) z wrogim sąsiednim klanem, wizyta sekty tolkistów (wyznawców Mistrza Tolka), łurzowe kłuliki, interesy z nie całkiem umarłymi zmarłymi i całe mnóstwo innych.
Jeśli to jeszcze mało to pozwólcie, że wymienię kilku bohaterów: uczulony na krew wampir, barbarzyńcy z wyższym wykształceniem, różowy królik vel eteryczna smoczyca, nieumarli zmarli, którzy chcieliby się napić a nie bardzo mogą, bo wszystko przez nich przecieka, wędrowna trupa sztukmistrzów (w składzie: Gimli, Golas, Gandzialf, Paragon, Borostwór i cztery dzieciaki w bamboszach). Elfy też są, ale- dla odmiany- takie… normalne.
Do tego wszystkiego dodajmy oczywiście całą rasę krasnoludów: szczerych i pięknych w swej prostocie, lubujących się w dobrej zabawie, pijaństwie i kobietach z owłosionymi nogami, ale również honorowych, porywczych i skłonnych do bijatyki.
Cała ta zbieranina postaci i ich problemów nie pozostawia innego wyjścia, no po prostu musi być śmiesznie. A skoro coś musi być, to tak jest: świetny humor, czasem absurdalny, czasem niemal czarny, nigdy nie przesadzony, nie nudzący i nie wymyślany na siłę, ale za to zawsze śmieszny.
„Kłopoty w Hamdirholm” to lektura lekka i zabawna, nastawiona na sprawianie przyjemności, ale nie pozbawiona morału i kierowania uwagi na „poważniejsze” sprawy. Bardzo żałuję, że pan Wojtek nie rozśmieszy mnie więcej kolejnymi książkami i mam nadzieję, że tam gdzie teraz jest równie udanie rozbawia towarzystwo.
„Kłopoty w Hamdirholm” Wojciecha Świdziniewskiego to świetna książka. Pozycja obowiązkowa dla miłośników szeroko pojętej fantasy :). Jak wielu , którzy przeczytali tą książkę śmiałam się głośno. Dowcip jest tęgi, a jego poziom równy przez całą książkę. Niestety gdy próbowałam znaleźć inną powieść tego autora z ogromnym żalem odkryłam, że z powodu przedwczesnej śmierci autora jest to równocześnie debiut oraz ostatnia książka.
OdpowiedzUsuń