piątek, 12 sierpnia 2011

"Pocałunek cienia"

autorka: Richelle Mead
moja ocena: 4/6
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
rok wydania: 2010
liczba stron: 428

Do serii „Akademia wampirów” podchodziłam z daleko posuniętym sceptycyzmem. Oczekiwałam, że dostanę do ręki kolejne książki o dobrych istotach, które powszechnie się miłują i walczą ze złem. W zasadzie to o wiele się nie pomyliłam, ale przekonałam się także, że nie można oceniać książki po opisie na okładce. Cała seria ma dużo do zaoferowania, choć schemat pozostaje na ogół bez zmian.

„Pocałunek cienia” to już trzecia część przygód Rose- dampirki, przyjaciółki Lissy i ukochanej Dymitra. Choć od czasu gdy wróciła do Akademii Władimira minęło raptem pół roku, zdążyła już zdobyć dwa tatuaże molnija i wsadzić za kratki przedstawiciela jednego z rodów królewskich. Tymczasem w szkole rozpoczynają się ćwiczenia polowe, polegające na całodobowej ochronie przydzielonego moroja. Rose od dawna nie mogła się ich doczekać pewna, że dostanie pod opiekę Lissę. Sprawy przybierają jednak nieoczekiwany obrót, a w dodatku dampirce zaczyna się ukazywać duch niedawno zamordowanego przyjaciela- Masona. Rose targają negatywne emocje, zaczyna obawiać się o swoje zdrowie psychiczne. Jakby tego było mało, jej uczucie do Dymitra wcale nie wygasa, mimo że oboje zdają sobie sprawę, że ich związek nie ma przyszłości. Jak sobie z tym poradzi dziewczyna, która codziennie musi patrzeć na uczucie Lissy i Christiana? Dlaczego przychodzi do niej Mason w swojej bezcielesnej postaci? Do czego to wszystko doprowadzi?

„Pocałunek cienia” można zasadniczo podzielić na dwie części. W pierwszej następuje rozpoczęcie wielu wątków, nawarstwienie problemów, wprowadzenie czytelnika w sytuację, by w drugiej części sprawy przybrały zadziwiający obrót, akcja przyspieszyła, a czytający został wciągnięty w wir wydarzeń. Zapewne Ameryki nie odkryłam, ale wspominam o tym dlatego, że gdyby przyszło mi oddzielnie oceniać te części, bądź gdyby książka skończyła się we wcześniejszym momencie, znacznie gorzej wypadła by w moich oczach. Z całą świadomością mogę się więc zgodzić z opiniami, że zakończenie może zmienić odbiór całej lektury.
Książka pisana w pierwszej osobie- narratorką jest rzecz jasna Rose. I to jej osoba początkowo wywoływała we mnie negatywne emocje w stosunku do całej książki. Irytująca była jej ciągła zarozumiałość, egoizm, duma i złość. Momentami chciałam rzucić książkę w kąt i już więcej do niej nie wracać. Ale im dalej tym lepiej, a samo zakończenie zaskakuje- autorka nie bała się postąpić z niektórymi bohaterami dość radykalnie.
Postacie wydają się wyraziste, ale jednocześnie nierealne, jakby były złożone z kilku nie pasujących do siebie fragmentów. R. Mead w swoich książkach skupia się na akcji i tworzeniu świata, który w serii „Akademii wampirów”, mimo że oparty na znanych schematach, to jednak ma w sobie coś oryginalnego. W miarę kolejnych części ukazuje nam ten świat małymi kroczkami, po kawałku, aby nie zdradzić za dużo, lecz akurat tyle ile potrzebujemy. Fabuła jest obmyślona, ciekawa i wielowątkowa (może trafniej byłoby napisać „wieloproblemowa”).

Z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy, aby się przekonać jak potoczą się losy bohaterów. Dam nawet szansę nieodpowiedzialnej Rose, z którą znielubiłyśmy się od pierwszej części, by znów móc zapomnieć o całym bożym świecie.


Moje opinie na temat poprzednich części serii "Akademia wampirów":

2 komentarze:

  1. AW to pierwsza wampirza seria, po którą sięgnęłam i zdecydowanie moja ulubiona. Jakoś do tej pory nic nie zadowoliło mnie (w kategorii paranormali) tak bardzo jak właśnie książki Mead. Pocałunek cienia to bardzo dobra część, chociaż to chyba następna była moją ulubioną :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie jestem w połowie następnej i już mi się podoba, co mnie wcale nie dziwi ;)

    OdpowiedzUsuń