środa, 10 sierpnia 2011

"Krwawy fiolet"

autorka: Dia Reeves
moja ocena: 5/6
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
rok wydania: 2011
liczba stron: 342

„Krwawy fiolet” trafił na moją półkę zupełnie przypadkiem. Przed zakupem jednak rzuciłam okiem na jego recenzje, a większość zawierała określenia „dziwna” i „szalona”. Ponieważ dziwne i szalone książki to mój konik- nie musiałam się długo zastanawiać. Nie spodziewałam się fajerwerków, ot jedynie wciągającego czytadełka na umilenie wieczoru. Często bywa, że spontaniczne, nieprzewidziane zakupy okazują się trafniejsze od tych obmyślanych całymi dniami i tak było też w tym przypadku.
Szesnastoletnią Hannę Järvinen poznajemy w momencie gdy przybywa nocą do domu swojej matki Rosalee. Ale Rosalee nie skacze z radości na widok córki, której od urodzenia nie widziała, mało tego- otwarcie okazuje wrogość i zamiar odesłania jej z powrotem. Wydaje się, że nawet informacja o chorobie psychicznej Hanny nie ma z tym nic wspólnego. Udaje się jej jednak zamieszkać z matką, przynajmniej na okres próbny, aby mogła sprawdzić czy odpowiada jej życie w takim małym, sennym miasteczku jak Portero. Tylko że Portero okazuje się mało przyjaznym miejscem, gdzie ludzie chodzą ubrani na czarno, a co jakiś czas dochodzi do… dziwnych zdarzeń. Tak dziwnych, że w porównaniu z nimi Hanna ze swoją chorobą psychiczną wydaje się być wzorem normalności.
Cała fabuła opiera się na relacjach córki z matką, a raczej próbach nawiązania jakichkolwiek relacji. W międzyczasie poznajemy życie, śmierć i miłość w Portero plus całą masę zamieszkujących je istot. Autorka najwyraźniej słusznie uznała, że wampiry i wilkołaki już są passé i wymyśliła swoje własne potworki, wśród których różowa, latająca pijawka NIE jest najstraszniejsza.
Portero jest miejscem niebezpiecznym i interesującym, do którego określenie „dziwne” pasuje jak ulał, ale które jednocześnie jest miastem jak każde inne, gdzie każdy może przyjechać, usiąść przy fontannie na głównym placu i popatrzeć w błękitne niebo, po czym odjechać lub tutaj zamieszkać. Oczywiście jeśli przeżyje.
Główna bohaterka jest z pewnością jednym z najmocniejszych punktów książki. Już sam fakt, że cierpi na depresję maniakalną i świetnie sobie zdaje z tego sprawę jest dosyć oryginalnym pomysłem. Połączenie jej inteligencji, ciekawości, odwagi i ciętego języka z różnymi dziwactwami, np. obsesją na punkcie fioletu, lubowaniu w rozrywaniu flaków, czy rozmowami ze zmarłym tatkiem, dają naprawdę ciekawy efekt. Po prostu nie da się jej nie lubić.
Świetne dialogi, pełne ironii, złośliwości i humoru są jak wisienka na torcie- zjada się je w pierwszej kolejności, a później wraca do opisów.
Bardzo się cieszę, że „Krwawy fiolet” trafił w moje ręce, gdyż jest to książka oryginalna, nieprzewidywalna i zwariowana. Nie ma w niej miejsca na chwilę nudy, za to momentów gdy oczy niemal wychodzą z orbit jest bez liku. Okładka w pięknych kolorach fioletu i srebra dopełnia całości.

2 komentarze:

  1. Okładka jest prześliczna, ten fiolet naprawde przykuwa uwagę: Nie słyszałam wcześniej o książce, ale słowa dziwna i szalona już chyba do mnie przemówiły. Na pewno duży plus za własne stworzenia, dzięki czemu możemy odkryć coś nowego, a nie czytać wciąż o tym samym:) Chętnie bym sięgnęła po Krwawy fiolet!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka w całości jest inna niż wszystkie, więc myślę że się nie zawiedziesz :)

    OdpowiedzUsuń