moja ocena: 3/6
wydawnictwo: Media Rodzina
rok wydania: 2010
liczba stron: 372
Czasem zdarza się, że bardzo spodoba nam się pewna książka, czytamy następny tom i jest z nim już nieco gorzej, ale sięgamy też po kolejny, bo chcemy poznać zakończenie. I bywa, że przez ten ostatni tom tracimy dobrą opinię o całej serii. Tak właśnie się stało w moim przypadku po lekturze „Kosogłosa”. „Igrzyska śmierci” były świetne, „W pierścieniu ognia” nawet trzymało poziom, „Kosogłos” został napisany na siłę.
Katniss po dotarciu do Trzynastego Dystryktu jest w kiepskim stanie psychicznym. Jej myśli wciąż krążą wokół Peety więzionego w stolicy, codzienne życie zdyscyplinowanych mieszkańców Trzynastki jest wyjątkowo monotonne i pozbawione radości, a pozostanie twarzą rebelii krótko mówiąc wcale jej się nie uśmiecha. Szybko jednak zdaje sobie sprawę, że zgoda na rolę Kosogłosa to nie tylko odpowiedzialność, ale też okazja do postawienia kilku warunków. Prezydent Coin ma jednakże własne plany co do Katniss, a jej olbrzymia popularność wśród ludu wcale nie jest jej na rękę.
Cała akcja skupia się na przygotowaniach do powstania w Kapitolu, w czasie których Katniss próbuje odzyskać równowagę duchową- mocno nadszarpniętą przez Ćwierćwiecze Poskromienia i rozłąkę z Peetą. Tak się jednak składa, że wszystkie najciekawsze i najważniejsze wydarzenia odbywają się bez jej udziału (a to nasza narratorka traci przytomność, a to nie zabierają jej na akcję) i o wynikach dowiadujemy się po fakcie, ze skrótowych wyjaśnień innych bohaterów. Nawet problemy sercowe Katniss rozwiązują się tak jakoś bez dramatyzmu, a już na pewno romantyzmu, na które byliśmy przecież przygotowywani w poprzednich częściach.Wygląda to tak, jakby autorka nie miała pomysłu, czasu albo chęci na opisywanie zdarzeń, na które wszyscy czytelnicy bez wątpienia wyczekiwali z niecierpliwością. I tak dzieje się również z zakończeniem. Pomyśleć, że czekałam na nie ponad rok.
Kolejny poważny zarzut co do „Kosogłosa” dotyczy kreacji bohaterów. Większość postaci, które znaliśmy z poprzednich części zmieniła się tu o 180º. Katniss, Peeta, Gale, Prim- czułam się tak, jakby pod koniec jakiegoś filmu dokonano zmiany aktorów. I nawet na tym polu można dostrzec brak pomysłu autorki, gdyż nie wiedząc co zrobić z bohaterami albo ich uśmierca, albo robi z nich wariatów, którzy w razie potrzeby chwilowo dochodzą do siebie, by za chwilę powrócić do swojego świata.
Książka, tak jak jej poprzedniczki, nie jest pozbawiona przesłania. Ukazuje, że nawet dobro ma swoje złe strony i że ludzie w jego imię zdolni są do strasznych rzeczy.
W miarę wzrostu ilości przeczytanych stron moja przyjemność z lektury powoli słabła, a z czasem do przodu pchała mnie jedynie chęć poznania zakończenia. Książkę nadal czyta się łatwo i szybko, choć tak naprawdę przez większość czasu niewiele się w niej dzieje. Nie mam nic do zarzucenia stylowi autorki, językowi powieści, ani nawet sposobie narracji, ale bardzo zawiodłam się na treści.
Ponieważ dwa pierwsze tomy są jak najbardziej godne polecenia, to nie będę odradzać czytania trzeciego, ale radzę wcześniej obniżyć dla niego poprzeczkę.