moja ocena: 3+/6
wydawnictwo: W.A.B.
rok wydania: 2011
liczba stron: 379
Na początku wypadałoby chyba wytłumaczyć się z kiepskiej
aktywności mojego bloga. Samej przed sobą mi wstyd, że ostatnio tak mało czasu
poświęcam moim skarbom tęsknie spoglądającym z półek. Pół roku temu
zmieniłam status społeczny z osoby uczącej się (czyt. bezrobotnej) w nareszcie
pracującą i ciężko jest mi znaleźć czas na czytanie. Kiedyś miałam ambicje
przeczytać 52 książki w roku- teraz mam nadzieję dobić chociaż do 12-tu…
Żałosne… Ale niestety, za coś trzeba kupować te wszystkie książki. Więc rzędy
nie przeczytanych tomów rosną (myślałby kto, że jak mało czytam, to i mniej
kupuję ;) ), ale zbliża się upragniony wiek emerytalny (jeszcze tylko jakieś 40
latek) więc wtedy sobie zaszaleję ;) A
tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak te marne kilka stron dziennie przed
zaśnięciem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
„Ja, anielica” to druga część trylogii autorstwa Katarzyny
Bereniki Miszczuk. Pierwszym tomem byłam zaskoczona, w większości pozytywnie,
choć momentami miałam ochotę rzucić nim o ścianę. Byłam niezmiernie ciekawa czy
autorka zmieniła swoje podejście do pewnych spraw i czy drugi tom będzie równie
irytujący jak i wciągający.
Po uratowaniu osób z Iskrą Bożą i przypadkowym wysadzeniu
Księżyca, władze Nieba i Piekła postanawiają cofnąć czas i zabrać Wiki pamięć.
Od tej pory żyją sobie razem z Piotrem całkowicie nieświadomi i szczęśliwi.
Nuda. W tym czasie przystojny diabeł Beleth, który dla odmiany o Wiktorii nie
zapomniał, planuje przywrócić jej pamięć, wplątać w kolejną aferę no i rzecz
jasna uwieść. Coraz częściej na ich drodze staje też nowa postać, tym razem
anioł, który przebiegłością przewyższa nawet Azazela. Ma wielkie ambicje i do
swych niecnych celów potrzebuje nie kogo innego jak Wiki. Posunie się naprawdę
daleko by zmusić ją do współpracy…
Akcja powieści rozgrywa się tym razem w Niebie. W „Ja,
diablica” ta część zaświatów ukazana była jako miejsce chłodne, nudne i
nieciekawe. Teraz natomiast dowiadujemy się, że Arkadia to kraina baśniowo
piękna, gdzie wszyscy są ufni i szczęśliwi, przepojeni dobrocią i
miłosierdziem. Anioły, na pierwszy rzut oka istoty nieco nudnawe, podobne do
siebie, mają swoje pasje, słabości, a nawet życie prywatne. Jednocześnie
okazuje się, że nawet wśród istot tak doskonałych trafiają się zbrodniarze i
spiskowcy marzący o władzy, którzy nie cofną się przed niczym, by osiągnąć
zamierzony cel…
Moim głównym zarzutem co do pierwszej części była postać
głównej bohaterki i narratorki. Wiktoria działała mi na nerwy swoim
zachowaniem, które potocznie można by było nazwać po prostu dziecinnym.
Niestety w drugiej części wcale nie wydoroślała. Oczywiście jest dziewczyną,
która ma rozum i nawet potrafi go używać, na język też nie choruje, ale
chwilami zachowuje się jak rozwydrzony dzieciak. Wszystkie nazwijmy to „niemiłe
niespodzianki”, które ją spotykają i są punktami zwrotnymi w powieści dzieją
się za sprawą jej głupoty. Zdaję sobie sprawę, że no cóż, robiła to na potrzeby
fabuły, bo gdyby nie rozkrzyczała się w miejscu, w którym nie można było nawet
głośniej odetchnąć, to książka skończyła by się po stu stronach. I właśnie
przez te momenty, w których bohaterowie nie robią tego co powinni, albo robią
to czego absolutnie nie mogą zrobić, książka wydaje mi się nie do końca
przemyślana. Mogę się jednak mylić, może jednak Wiktoria była z założenia
bohaterką lekkomyślną i nieodpowiedzialną, a ja po prostu doszukuję się
głębszego „bezsensu” jej zachowania.
Gdybym miała powiedzieć, która część bardziej mi się
podobała, zdecydowanie stwierdziłabym że pierwsza. „Ja, diablica” była czymś
nowym, Piekło i jego mieszkańcy intrygujący, a akcja porwała mnie od pierwszych
stron. „Ja, anielica” to już trochę powtórka z rozrywki, wciąga ale dopiero na
sam koniec. Fabuła rozwija się powoli, można by było streścić ją na jednej
stronie. Niemniej jednak z pewnością sięgnę po ostatnią część trylogii,
chociażby po to, aby sprawdzić jak się sprawy ułożą w konfrontacji Wiktoria vs.
Piotr vs Beleth ;) Zakończenie „Ja, anielica” pozostawia wiele do myślenia w
tej kwestii :D
Ja jednak jestem bardzo ciekawa tej trylogii i z utęsknieniem czekam na moment, kiedy będę mogła oddać się lekturze... pierwszego tomu :/
OdpowiedzUsuńRecenzja fajna i dokładna :)
za recenzję wielki plus! Książka jest też dość dobra.
UsuńMiałam praktycznie takie same zastrzeżenia w swojej recenzji :-)
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga i dziękuję Ci za wpis
OdpowiedzUsuńoraz zapraszam także do moich recenzji książek na stronę
http://dodeski.pl
Gorąco polecam :)